http://www.youtube.com/watch?v=pdIjJ8efftk
Arnold polubił Rio;) Ja w sumie też. W sumie bo nie do końca. Po pierwsze może dlatego, że spędziłem tam jeden dzień. Po drugie może dlatego, że większość tego dnia było nocą. Po trzecie podczas tej nocy było strach wyjąć aparat... Do rzeczy.
W tej tropikalnej metropolii spotkałem największy kontrast, jaki dotychczas w Ameryce Południowej widziałem. Kontrast nazywa się fawele i hotele za 1000$. I tak na najpopularniejszej plaży- Copacabanie (patrz wpis z Boliwii) są mieszkania i hotele za cenę z większą ilością cyfr niż liczba moich przebytych kilometrów. Obok hoteli równie interesująco cenowo restauracje. A także masa turystów i Anglików śliniących się na widok pupiastych Brazylijek. A i nie znalazłem CS-a.
Nie znalazłszy CS-a pospałem na plaży. I szczerze to było moje najgorsze spanie na plaży. Bo na lewo transeksualiści z heroiną, na prawo pijani mieszkańcy faweli. I jak tu rozkoszować się nocnym pejzażem? Z plaży nawet wykurzyło hippisów, więc nie było do kogo gęby otworzyć. Wstało słońce, wstałem ja i pędzimy na samolot. To już w sumie koniec...