Nigdzie się nie spieszę, więc czas też nie pędzi. Minęły 2 tygodnie a mam wrażenie, że jestem tutaj już co najmniej miesiąc (jeśli nie dłużej). Dziś jest ważny dzień. Rozdzielamy się z Olą. Ona jedzie do Porto Seguro, a dokładnie do wioski Trancoso oddalonej o 30km na południe. W niedzielę ma samolot do Frankfurtu.
Ja wyruszam do Campo Grande, (które bywa też nazywane Cidade Morena) co znaczy po portugalsku Brązowe Miasto. Potem wybieram się koleją do Santa Cruz w Boliwii. Z tego co liczę, wracam za 60 dni;)
Całe to planowanie trasy, sprawdzanie odległości na google.maps przypomina mi mapy z gier. Wielkie przestrzenie, świadomość, że i tak nie wszędzie dotrze. Szkoda, że nie ma kodów na usunięcie ‘fog of war’. Zatem klikam na Camp Grande, 1000km stopem przede mą i jak w Fallaucie, jestem punktem, która przemieszcza się na mapie. Oby nie spotkać po drodze Redscorpionów. Zamelduję się jak dotrę na miejsce. Ciao:*