Jak w tytule. Stop w Brazylii (przynajmnej w moim wykonaniu) nie dziala. 200km w 24h to raczej mierny wynik. Jestem teraz w Goianie, gdzie kupilem bilet do Campo Grando. Pozniej napisze wiecej...
Ciekawostka:
Goiana to taki brazylijski mini-Czarnobyl. W 1987 poszukiwacze złomu wynieśli silnie promieniotwórczy izotop cezu 137Cs z zamkniętego szpitala. W wyniku napromieniowania siedem osób zmarło. 100.000 osób zostało narażone na kontakt z radioaktywną substancją, z czego 1000 otrzymało dawki większe niż roczna dawka promieniowania naturalnego.
---------------------------------------------
Więc tak jak jest stoi wyżej, stop mi nie wyszedł, utknąłem w Goianie, w której spędziłem noc drepcząc tam i ówdzie, ale bardziej tam. Kiedy tylko zrobiło się jasno, oddałem bagaż do przechowalni, kupiłem bilet dalej i udałem się na zwiedzanie.
Po 8h jakie spędziłem w tym mieście, wymyśliłem teorię, że wszyscy, którzy mieli dość stolicy, uciekli na południowy-zachód i tam założyli Goianę. Po pierwsze nie ma żadnych zabytków ani starych budowli. Logiczne jest, że skoro Brasilia ma 60 lat, to gdzieś tak po 20 latach ludzie mogli mieć stolicy po prostu dość. Spakowali się, pożegnali z sąsiadami ze swojego qaudro i wymigrowali do innej dzielnicy poszukiwacze zaginionego szczęścia. Po drugie Goiana ma taki plan, że nie ma planu. Przystanek autobusowy jest w centrum, potem niezabudowana łąka, następnie cicha uliczka mieszkalna z siedzibą straży pożarnej, a później szereg wieżowców za którymi pewnie już mieszka księżniczka, czy co tam… Po trzecie, okazuje się, że jednak można się w tym wszystkim połapać i miasto jest po prostu środowiskiem przyjaźniejszym dla użytkownika. No i dziewczyny są ładniejsze… Muchos bonitas cichcas!