Miało już nie być o La Paz, ale jednak będzie. Krótko. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że tak brutalnie podsumowałem to miasto. W sumie Warszawę też jest ciężko pokochać od pierwszego wejrzenia (zwłaszcza jak się wysiądzie na Centralnym). A jednak tęsknię za naszą stolicą i mimo tylu cudowności wokół nie mogę doczekać się Centralnego;) Podejrzewam, że z La Paz jest podobnie. Potrzeba czasu, żeby się dotrzeć i najlepiej docierać się z pomocą lokalnych. Także zamiast żegnaj, mówię do zobaczenia...
(zdjęcia są ze zjazdu rowerem po tzw. drodze śmierci)