Geoblog.pl    hrabia    Podróże    Ameryka Południowa 2010    Jak zostałem naprawdę zaskoczony dwa razy. (albo i trzy)
Zwiń mapę
2010
04
sie

Jak zostałem naprawdę zaskoczony dwa razy. (albo i trzy)

 
Boliwia
Boliwia, Copacabana & Isla del Sol
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12913 km
 
http://www.youtube.com/watch?v=hgnHEyeMECc&feature=related

Barry Manilow śpiewa co prawda o jednym z nowojorskich klubów, 'Copacabana Night Club', jednak sam lokal skorzystał z nazwy największej plaży w Rio de Janeiro, która to z kolei została ochrzczona tak na cześć małego miasta położonego na południowym końcu jeziora Titicaca. (W języku ajmara 'kota kawana' znaczy 'widok na jezioro') Uff, udało mi się wszystko wyjaśnić i tak... jestem w Copacabanie.

Na pierwszy rzut oka, osada wydaje się pułapką na gringos. Dwie ulice na krzyż i pełno Anglików z przewodnikami. Jednak ostatecznie (co zabrzmi pewnie śmiesznie) poczułem tutaj dziwność istnienia i to niemal trzy razy z rzędu.

Po pierwsze Isla del Sol, czyli Wyspie Słońca. To obowiązkowa wycieczka dla wszystkich, którzy zatrzymali się w Copacabanie. Jednak 99% turtystów po 3h spędzonych na wyspie wraca. Ja natomiast zostałem na noc. (Razem z nowymi kolegami i koleżankami, których poznałem w autobusie z La Paz: Austriakiem, 2 Argentynkami, Meksykaninem, Francuzem i Amerykaninem japońskiego pochodzenia). I naprawdę polecam zostać na wyspie trochę dłużej. I nie chodzi tylko o przepiękne widoki na wysokości ponad 4000 m n.p.m. Kiedy wszyscy turyści już odpłynęli, w opustoszałych ruinach Inków usłyszałem Ciszę. I nie mam na myśli ciszy rozumianej jak brak innych dźwięków, ale prawdziwą Ciszę, mającą własną osobowość. Gdy się słyszy bicie własnego serca a oddech jest najgłośniejszym odgłosem w okolicy można dostać dreszczy. I zacząć myśleć.

Po drugie noc na Isla del Sol. Nigdy nie widziałem tylu gwiazd na raz. Można powiedzieć, że niebo było bardziej mieniące się, niż czarne. Widać było całe skupiska gwiazd. A także spadające gwiazdy. Widziałem trzy. I na Wyspie Słońca zostawiłem moje trzy życzenia.

Po trzecie (na chwilę przed wyjazdem do Peru) zobaczyłem, że Copacabana ma jeszcze trzecią ulicę, która pnie się pod wielką górę. Dla turystów z przewodnikami to za duży wysiłek, więc nie spotkałem na miejscu niemal żadego obcokrajowca. Był za to ogromny tłum miejscowych. Wyglądało to na coś w rodzaju święta, ale jak nie z tego świata. Nie da się raczej tego opisać. To był właśnie Moment, którego nie widzi się, a czuje. Masa palących się kadzideł, wybuchających petard, dzwonków, modlących się ludzi, krzyży wymieszanych ze straganami z plastikowymi samochodzikami, domami i fałszywymi pieniędzmi, konfetti, kociołki z gotującym się aluminium. Po raz trzeci w ciągu kilkunastu godzin poczułem niewyczuwalne.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (21)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
hrabia
Szymon
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 57 wpisów57 27 komentarzy27 512 zdjęć512 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
07.11.2012 - 30.11.2012
 
 
05.07.2010 - 18.09.2010