Geoblog.pl    hrabia    Podróże    Ameryka Południowa 2010    Dżdżyście, ale przyjemnie
Zwiń mapę
2010
02
wrz

Dżdżyście, ale przyjemnie

 
Argentyna
Argentyna, Buenos Aires
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17018 km
 
„Jak ja kocham pić szampana w Buenos”. A ja się zgadzam, bo miejscowy Ruskoj smakował jak nigdy. Tyle się dzieje, że nie wiadomo od czego by tu zacząć.

Może od hosta. To Mariano, przezabawny i ekscentryczny muzyk, który pracuje w Call Center i dorabia w teatrze. Choć nieco niewyględny codziennie biega na siłownie, by resztką sił powiększać swoje bicepsy. Fajnie było na niego trafić, bo M. całkiem dobrze zna BA i ma doskonałe poczucie humoru. W 2011 chce porzucić Argentynę dla Europy. A nie mówiłem, że dziwak? Co więcej ma masę cudownych koleżanek.

Niestety w BA nie dopisała pogoda. Właściwie to było tak źle, że najstarsze Mariany nie pamiętają takiego zimna o tej porze. I jeszcze lało. Deszcz na zmianę z dreszczem pomieszany z burzą. Nic to, nie takie rzeczy przeżyłem, buty się wysuszy i gitara.

Jak napisałem ostatnio, BA to kawa. Także kawę wypadało pić. A najlepiej pije się w kawiarniach. (Podobnego zdania był też Gombrowicz). Najbardziej znane, najstarsza(?) i ukochana przez turystów jest Gran Café Tortoni. Choć wyglądała naprawdę kusząco na stolik czekać trzeba było przeszło pół godziny. Co więcej ceny są iście zachodnioeuropejskie. Koniec końców opijałem się małej czarnej w mniejszych lokalach.

Kawy też można napić się w księgarni. Nie nowość. Ale w BA jest jedna specjalna księgarnia. Według brytyjskiej gazety The Guardian księgarnia znajduje się na drugim miejscu najpiękniejszych na świecie! Nazywa się El Ateneo i mieści się w budynku Teatro Gran Splendid z 1910 roku. Jako że to teatr, to jest scena, są loże i kulisy. A wszędzie książki. Od góry do dołu. Od lewej do prawej. A że uwielbiam książki, to z wypiekami na twarzy biegałem między półkami. I nic, że żadnej nie kupiłem i prawie nie rozumiałem tytułów. Po prostu tam warto zajrzeć, żeby usłyszeć słowa.

Drugie miejsce, które robi piorunujące wrażenie, to Cementerio de la Recoleta, czyli cmentarz znajdujący się w dzielnicy Recoleta. Pochowani są tu najważniejsi dla Argentyny od bohaterów wojennych przez naukowców po prezydentów. Cmentarze nazywane są też nekropoliami. W Europie to raczej tylko taki synonim, ale tutaj na Recolecie zmarli naprawdę mieszkają. A z nimi koty. Nigdy nie widziałem dostojniejszych mauzoleów, bo grobami tego nazwać nie można. Pięknie zdobione, z dbałością o każdy detal. Ale równie co misternie rzeźbione, przerażające. Popękane szyby, pajęczyny, wystające trumny, drabiny ginące w czeluściach kilkumetrowych dziur. No i te koty. Ogromne, z obłędem w oczach i całkowitą pogardą dla ludzi. W moim pogodowym przypadku była jeszcze nieustannie sączący się deszcz. Razem równa się ciarki na plecach.

Jest jeszcze tango, są jeszcze 1000 innych kawiarni, które na mnie czekają i setki tysięcy ludzi, których można poznać le niemożliwe jest zobaczyć wszystko. Następnym razem. Tymczasem szybciej do Urugwaju, bo jak twierdzi Gombrowicz lepszy tam klimat i pięknie w raju. Oby nie padało.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (29)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
hrabia
Szymon
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 57 wpisów57 27 komentarzy27 512 zdjęć512 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
07.11.2012 - 30.11.2012
 
 
05.07.2010 - 18.09.2010