Geoblog.pl    hrabia    Podróże    Ameryka Południowa 2012    Raz na górze raz na dole
Zwiń mapę
2012
11
lis

Raz na górze raz na dole

 
Wenezuela
Wenezuela, Caracas
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9440 km
 
Przyznam, że początek był dość trudny. Po ostatniej wizycie zapamiętałem Amerykę jako genialny kontynent z przesympatycznymi ludźmi i w opowieściach nie szczędziłem pochwał. Co więcej, wraz z upływem czasu zapomina się złe wspomnienia (o ile takowe były) i w głowie zostaje jeszcze bardziej wyidealizowany obraz. Tymczasem Wenezuela zaskoczyła na mały minus. Od kiedy kupiłem bilety nie mogłem doczekać się tej wyprawy, natomiast po przylocie czułem się osaczony spojrzeniami w których czuć było niechęć do nas. Już nie chodzi nawet o to, że w kraju jest niebezpiecznie i nie można np. wyciągać aparatu, bo to po prostu się zdarza, ale o to, że ludzie zwyczajnie patrzą na nas z góry. Nie wiem, czy to uraza do tego, że nie jesteśmy stąd, czy po prostu zazdrość, że jednak mogliśmy pokonać te kilka tysięcy kilometrów i zobaczyć bez żadnego kłopotu inny kraj na innym kontynencie.

Oczywiście wciąż jest bardzo fajnie, zwłaszcza że naszym nadrzędnym celem było wygrzanie się (a na termometrze ponad 30 stopni). I muszę pochwalić tutaj Sawika, że jest całkiem dzielny, bo to jego pierwsza wizyta i od razu został rzucony na głęboką wodę. Dla mnie jest całkiem ciężko, a już przecież w życiu spędziłem tu kilka miesięcy.

Sytuacji nie ratował nawet host na którego liczyliśmy. Oprócz paru wyjątków generalnie nie chciało mu się w ogóle zajmować gośćmi. Nie chodzi o to, żeby nas niańczyć, ale sam będąc hostem, wiem co i jak można wyczarować, żeby zrobić, a się nie narobić. Tymczasem w jego mieszkaniu jednocześnie przebywa kilku gości, od których skupuje dolary. Oczywiście można szukać wymówki, że to taki kraj i każdy orze jak może, ale generalnie przyjmowanie zagranicznych gości tylko po to, żeby handlować walutą, choć godne jest orderu kombinatora, to nie wygląda najlepiej, dlatego postanowiliśmy niebawem ewakuować się.

Tymczasem w niedzielę ruszyliśmy się, aby odwiedzić górę Warairarepano, od taką lokalną atrakcję na 3500 m n.p.m. z której rozciąga się piękny widok na całe miasto. Co więcej podróż kolejką trwa dobre kilkanaście minut, także nie lada gratka. Niestety na górze okazało się, że mieliśmy windę do nieba, i to dosłownie, bo widoczność wynosiła 15 cm. Jednym słowem trafiliśmy do chmur. Mimo wszystko było sympatycznie, z dala od tego całego zgiełku miasta i niesympatycznych spojrzeń.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Dorota
Dorota - 2012-11-17 20:48
Zdjęcia "skakane" są po prostu rewelacyjne!!!

Być w niebie ... tylko pozazdrościć!
 
 
hrabia
Szymon
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 57 wpisów57 27 komentarzy27 512 zdjęć512 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
07.11.2012 - 30.11.2012
 
 
05.07.2010 - 18.09.2010