W Santa Marcie zostaliśmy odrobinkę dłużej niż planowaliśmy. Głównie dlatego że było tanio, ciepło i w sumie ładnie. Santa Marta to nadmorska miejscowość, która moim zdaniem składa się z 3 dzielnic. Pierwszą z nich, najbardziej oddalaną od morza stanowią mieszkania rodowitych Kolumbijczyków, gdzie po prostu żyją. Tam turyści nie zaglądają. W sumie nie dlatego, że strach, ale po prostu nie ma po co. Drugi obszar stanowi coś, co nazywa się rynkiem. A jest to po prostu ulica, po której jeżdżą wszystkie najważniejsze linie autobusów i autobusików, a po obu stronach jezdni aż roi się od drobnych handlarzy, To obszar wspólny na którym spotykają się rodowici mieszkańcy i turyści bowiem, można to zjeść, napić się, kupić, buty, ubrania, środki gospodarstwa domowego, filmy na dvd, komórki, lampki choinkowe i pewnie jeszcze milion innych rzeczy, które leżą na niższych półkach i są dostępne jedynie dla miejscowych po wygwizdaniu odpowiedniego kodu. Trzeci obszar to hostele i hotele wokół plaż. Miejscowi tam nie wpadają, bo właściwie nie ma po co, oprócz rzecz jasna taksówek przywożących turystów, a także wszechobecnych dilerów i panien lekkich obyczajów, ale o tym za chwilę.
Tutaj się nie spieszyliśmy. 30 stopni na plusie i całkiem ładne plaże skutecznie rozleniwiają. Co więcej ciekawe są też okoliczne góry, które wprost zachęcają do spacerów. Skuszeni taką perspektywą wybraliśmy się raz nawet na spacer po wzniesieniach naokoło, ale to był raczej mało uczęszczany szlak i skończyło się tak, że po drodze musieliśmy przerwać wycieczkę i zejść jakimś zboczem. Szczytu żadnego nie zdobyliśmy, za to zyskaliśmy kilka ładnych widoków a także masę zadrapań na rękach i nogach, bowiem tutejsze chwasty rosną gęsto i jeszcze najeżone są jak dzikie w jakieś kolce.
Wspomnieć miałem o tych dilerach. Jak powszechnie wiadomo lub nie, Kolumbia oprócz niewątpliwych uroków w postaci pięknych pejzaży i sporej ilości tytułów miss znana też jest z wyjątkowo tanich narkotyków. Tym samym wykształciło się tutaj coś w rodzaju narkoturystyki. Przekonaliśmy się o tym sami będąc wieczorową porą na plaży, gdzie znajdują się także kluby. Podobno miała tam być niezła fiesta, ale coś nie wyszło. Oczywiście zawiedli turyści, którzy po prostu nie przyszli, bowiem miejscowi byli doskonale przygotowani. Tutaj nie trzeba szukać nielegalnych używek, to one znajdują ciebie. Okazało się, że 3/4 pieszych to dilerzy, którzy mają wyznaczone swoje małe rewiry poza granice których się nie wychylają. Każdy z nich pozdrawiał nas już z daleka. Większość z nich mówiła lepiej po angielsku niż znakomita część "zwykłych" Kolumbijczyków. Chociaż dla większości mieszkańców Ameryki Południowej Polska to dość egzotyczny kraj o którym wiedzą mniej niż przeciętna stonoga o pismach Nietschego, to jednak diler musi być na bieżąco z sytuacją polityczną i geograficzną, aby móc o czym zagaić. Bez cienia wątpliwości zgadywali, że stolicą jest Warszawa, zaś jeden z nich spróbował coś nawiązać o konfilkcie polsko-gruzińskim, ale musieliśmy mu wytłumaczyć, że jednak trochę coś pomylił. Z pewnością gdybyśmy byli ze Stanów pogadaliśmy o ostatnich wyborach i sytuacji ekonomicznej.
Bardzo szybko sytuacja ta stała się na tyle kuriozalna, że zaczęliśmy mieć z tego naprawdę niezły ubaw. Wymyśliliśmy, że dla nich to ciężka praca, bo zarobek przecież żaden. że mają swoje związki zawodowe, zapomogi, fanpage na facebooku przerwy obiadowe, itp, itd. Tak jak mówiłem, Kolumbijczycy byli przygotowani na turystów na 101%, tyle, że Ci nawalili i po prostu się nie pojawili, bo sezon dopiero za miesiąc. Dlatego też moim jedynym skojarzeniem z takim obrazkiem było wesołe miasteczko pełne najwyższej klasy zjeżdżalni i atrakcji. Po prostu taki disneyland dla dorosłych z kokainą zamiast rollercoasterów i dziwkami zamiast Myszki Miki.
ps. Podobnie miała się sytuacja z mówiąc łagodnie pannami lekkich obyczajów, które stanowiły pozostałą 1/4 pieszych. Z tą różnicą, że one jednak do nas nie podchodziły. Albo wyglądamy na takich, którzy nie potrzebuję takiego tawarzystwa albo na takich, których po prostu nie stać. Ale jestem pewien, że przy bliższym spotkaniu także moglibyśmy porozmawiać o wyborach w USA i konfilkcie polsko-gruzińskim.